Jeżeli nie trafiłeś na tę stronę zupełnym przypadkiem, istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że mój newsletter SEO rozwiąże wiele twoich problemów jednym kliknięciem.
Pijąc pierwszą kawę, boleśnie odczuwasz brak odpowiednio silnego impulsu, aby oderwać się od tiktoków i storisków, a w miejsce tego poczytać o pozycjonowaniu?
Masz zasubskrybowanych tak wiele newsletterów SEO, że w efekcie nie czytasz żadnego i czujesz, że wciąż coś ci umyka?
Otwierane na chybił trafił wiadomości sprawiają, że poczucie zagubienia w gąszczu informacji jeszcze się pogłębia?
Nawet jeżeli zmotywujesz się do rozpoczęcia dnia od lektury ostatnich informacji z branży SEO, to znajdujesz kilka linków z krótkim opisem, a twoim marzeniem jest przeżywanie newsów i materiałów wraz z autorem?
To tylko kilka znaków, które sugerują, że czas zasubskrybować MałySEO Newsletter. A wcale nie taki mały.
Zapisz się do Newslettera SEO!
Aby zobaczyć, jak wygląda to w praktyce, spójrz na jeden z ostatnich odcinków!
MałySEO Newsletter #9 z 06.06.2024
W sieci pojawiają się kolejne pogłębione artykuły na temat wycieku z Google’a, a na Linkedinie co i rusz natykam się na mocne posty bazujące na ujawnionych danych. Jako że mój punkt widzenia na tę sprawę jest diametralnie inny, odczuwać zacząłem pewien dysonans. A może nie mam racji? A może się nie znam? O ile możliwości takiej nie należy oczywiście wykluczać, zdecydowałem się podejść do sprawy metodycznie i dokonać dogłębnego przeglądu opublikowanych dotychczas analiz. Oprócz tego standardowo zapraszam do zapoznania się z siedmioma newsami ze świata Google’a oraz sześcioma fantastycznymi materiałami dla ambitnych seowczyń i seowców. Owocnej lektury!
Spis treści:
- Tierlist 11 artykułów o wycieku — które warto przeczytać?
- 7 wieści ze świata Google’a
- 6 materiałów dla ambitnych seowczyń i seowców
Partnerem MałySEO Newslettera jest Łukasz Rogala z VerticalSEO.io — Agencji SXO oferującej profesjonalne działania SEO. Serdecznie polecam! |
---|
Tierlist artykułów o wycieku — które warto przeczytać?
Aleyda Solis, autorka fantastycznego newslettera SEOFOMO (gorąco zachęcam do zasubskrybowania!), przygotowała listę analiz wycieku z Google’a. To bardzo fajny punkt wyjścia dla każdego, kto chciałby nadrobić temat tak istotny dla dyskursu o SEO. Na poniższej tierliście znalazło się jednak nieco więcej artykułów (również ze względu na fakt, że opisuję także analizy polskojęzyczne).
Zanim przejdziemy do konkretów, warto jednak przedstawić kryteria, według których klasyfikowałem analizowane materiały. Przyznaję, że były one dość elastyczne, ponieważ zabawa w matematykę mogłaby zdziałać tu więcej dobrego, niż złego. W trakcie lektury danego tekstu stawiałem sobie po prostu kilka podstawowych pytań:
- Czy autorka lub autor artykułu stara się na wstępie zdyskredytować wszystkich, którzy mają co do natury wycieku inną opinię?
- Czy autorka lub autor artykułu zauważa, że wyciek nie jest ścisłą “listą czynników rankingowych”?
- Czy autorka lub autor artykułu, zauważywszy powyższe, ignoruje to w swoich dalszych rozważaniach?
- Czy autorka lub autor artykułu formułuje hipotezy świadomie, a nie przedstawia je jako obiektywną prawdę?
- Czy autorka lub autor artykułu podaje inne argumenty na potwierdzenie swoich hipotez (niezależnie od trybu ich formułowania) niż same atrybuty z wycieku?
- Czy autorka lub autor artykułu twierdzi, że jest to niezwykle przełomowy moment wpływający na jego techniki oraz strategie SEO, nie mówiąc jednocześnie, w jakich aspektach tychże planuje dokonać zmian?
- Czy autorka lub autor artykułu jako podbudowę swoich hipotez wykorzystuje białe plamy w wiedzy o SEO (“nikt nie wie, jak jest, więc mam rację”)?
- Bonusowe pytanie: Czy autorka lub autor artykułu korzysta z okazji, aby potwierdzić swoją rzekomą dominację nad innymi specjalistkami i specjalistami SEO, którzy na niczym się nie znają?
Ważny disclaimer: mógłbym oczywiście tłumaczyć w rozwlekłych słowach, czemu akurat moje przemyślenia nie są skrzywione poznawczo, ale wszyscy wiemy, że są 😉
S Tier:
- Wspomniawszy o własnych skrzywieniach poznawczych, bez cienia zażenowania przechodzę do uzasadnienia, czemu do klasy S trafił artykuł Patricka Stoxa opublikowany na blogu Ahrefs. Otóż autor podchodzi do informacji w sposób stuprocentowo zgodny z wymarzonym przeze mnie podejściem, a przy tym uzasadnia opinię o wycieku dokładnie takimi argumentami, w które szczerze wierzę od samego początku zamieszania. Jeżeli nie wiecie jeszcze, co o tym wszystkim sądzić, polecam właśnie ten styl myślenia.
A Tier:
- Moim osobistym faworytem wśród analiz na temat wycieku jest przegląd sporządzony przez Andrew Ansleya. W dużej mierze ucieka ona od definitywnych stwierdzeń, będąc raczej przeglądem interesujących atrybutów autorstwa osoby, która od lat praktykuje SEO, ma własne teorie na temat działania Google i prowadzi analizę z ich perspektywy. Czynnikiem, który wyróżnia rzeczony materiał, jest badawcza pokora wręcz emanująca z kolejnych przemyśleń o atrybutach. Wszystko to rozjeżdza się teoretycznie pod sam koniec wraz z mocnymi stwierdzeniami w ramach “advice to consider”, ale ogólnego charakteru artykułu zdecydowanie to nie zaburza.
- Bardzo fajny materiał z perspektywy Local SEO opublikowany został na stronie Local SEO Guide. Andrew Shotland nie stara się sprzedać swojego materiału jako niesamowitego odkrycia, a w zaktualizowanej części tekstu obwarowuje swoje przemyślenia rozsądnymi zastrzeżeniami. Może i artykuł składa się w 99% z mechanicznego podsumowania atrybutów, ale takie skromne i wyzute z ego cegiełki bywają najcenniejsze!
- Analiza Digitaloft ograniczona do atrybutów związanych z linkami to modelowy przykład materiału, który nie tylko skupia się dogłębnie na jednym konkretnym zagadnieniu, ale też podchodzi do niego niezwykle uczciwie. Nie chodzi tutaj wyłącznie o podkreślanie niepewnego charakteru rozważań, czyli wszystkie “could be” czy “likely”, ale również sam charakter formułowanych hipotez. Atrybuty z wycieku są w tym przypadku punktem wyjścia do przemyśleń, a nie “potwierdzeniem”. Sprawia to, że omawiany artykuł jest niezwykle cennym głosem w dyskusji na temat wycieku.
B Tier:
- Artykuł Michaela Kinga opublikowany w Search Engine Journal pokazuje, jak bardzo zabawa w matematykę mogłaby skrzywdzić niniejszą tierlistę. W górnych partiach tekstu mamy bowiem do czynienia z absolutnie modelowym przykładem przekazu, którego zdecydowanie nie chciałbym więcej widzieć w dyskursie o SEO: celne i cenne argumenty wymieszane są z pełnymi sarkazmu figurami retorycznymi, które nie niosą absolutnie żadnej wartości, a mają na celu zdyskredytowanie przeciwnych głosów nie merytorycznym przekazem, lecz efekciarskimi metaforami. Ale gdy wykroczymy poza te pozy: cud, miód i orzeszki. Autor obwarowuje mocne hipotezy istotnymi zastrzeżeniami, odwołuje się do źródeł wykraczających poza sam wyciek, a w większości istotnych przypadków dopuszcza także istnienie przeciwstawnych interpretacji. Do wyższej kategorii nie mogłem tego tekstu zaklasyfikować ze względu na określanie pewnych przypuszczeń jako obiektywnych prawd (spójrzcie chociażby na treść nagłówka “Do you really think Google is purposely torching small sites?”) czy wielokrotnie powtarzane osądy o przełomowym wpływie wycieku na działania SEO, podczas gdy wymienione w “How your approach to SEO should change tactically” porady od dawna należą do zestawu dobrych praktyk, w myśl których prowadzi się obecnie działania SEO. Ale poza tymi drobnymi zastrzeżeniami nie mam wątpliwości, że jest to lektura obowiązkowa.
- Wręcz modelową odpowiedź na wyciek Google w artykule dla Search Engine Journal zaproponował Kevin Indig. Autor tekstu nie wikła się w spekulacje, nie stara się na podstawie pojedynczych atrybutów udowadniać swoich tez. Zamiast tego proponuje rzetelną kategoryzację atrybutów z wycieku, bazującą na możliwości ich eksperymentalnej weryfikacji — i do tego właśnie zachęca. Skoro jestem tak bardzo zachwycony tym materiałem, czemu zaklasyfikowałem go jako “B Tier”? Autor świadomie i nonszalancko utożsamia atrybuty z wycieku z czynnikami rankingowymi. Nawet jeżeli wskazuje, że ich waga nie jest jasna i wymaga testów, takie założenie uznaję za szkodliwe i zbyt daleko idące uproszczenie.
C Tier:
- Inną drogą poszedł Tom Capper w tekście na blogu Moz. Mimo iż przedstawienie interesujących z jego punktu widzenia atrybutów uzupełnia bardzo interesującymi komentarzami, jednocześnie z pełną dezynwolturą żongluje rzetelnymi zastrzeżeniami i daleko idącymi wnioskami. Samo w sobie nie byłoby to czymś złym, ponieważ uznać moglibyśmy nieobwarowywanie twardych hipotez za skrót myślowy, gdyby nie interesująca korelacja tego typu fragmentów z przedstawianiem teorii o charakterze spiskowym. Nawet jeżeli w przypadku działań Google’a okazują się one nad wyraz często prawdziwe, mieszanie podejrzeń i spekulacji z różnych bajek zdecydowanie nie wzbudza zaufania.
D Tier:
- Niezwykle jaskrawym przypadkiem powielania krzykliwych tez bez szczątkowej weryfikacji jest podsumowanie wycieku na blogu agencji Delante. Nawet jeżeli duża część “Praktycznych wskazówek płynących z ujawnionych danych” zakłada stosowanie solidnych praktyk, mających miliony sensownych uzasadnień, ogół artykułu wypełniony jest bardzo daleko idącymi wnioskami opartymi na bardzo wątpliwych podstawach, a konkretnie — powtarzaniu krążących po sieci hipotez w formie obiektywnych pewników. Po lekturze nie mam wątpliwości, że autor świetnie ogarnia SEO. Jednocześnie bardzo żałuję, że na potwierdzenie tegoż ogarniania wybrał tak grząski temat i zdecydował się na przedstawienie go w tak dalece nierzetelny sposób.
- Podobne streszczenie pojawiło się także na stronie Content Writer. W tym przypadku mamy jednak do czynienia z tekstem, w którym bardzo wiele twardych stwierdzeń z nagłówków jest niemal natychmiast kontrowanych przez uczciwą w formie treść. Gdyby nie ten kuglarski zabieg z tytułem i nagłówkami, byłby to całkiem fajny materiał wstępny dla osób, które wolą zapoznać się w pierwszej kolejności z treścią w języku polskim.
E Tier:
- Truizm, w myśl którego forma bywa częstokroć znacznie ważniejsza niż treść, idealnie pokazuje pierwszy materiał Michaela Kinga na temat przecieku. Mimo iż zawiera on sporo ciekawych spostrzeżeń, charakteryzuje się też praktycznie wszystkimi czerwonymi flagami, o jakich pomyśleć można w kontekście artykułów w rzeczonym temacie. Już w pierwszym nagłówku, przewidującym całkiem sensowne zastrzeżenia, King buduje obraz oblężonej twierdzy (“I think we all know people will work to discredit my findings and analysis from this leak.”). Mimo iż w wielu fragmentach podkreślana jest złożoność systemów algorytmicznych oraz niepewność co do kontekstu wyciekłych atrybutów, poszczególne fragmenty dokumentu stają się dla autora wyznacznikiem rzeczywistości (“Turns out there is a sandbox after all.”). Jeżeli dodać do tego mocne tezy bazujące na pojedynczych atrybutach (“Page Titles Are Still Measured Against Queries” czy “Documents Get Truncated”) bez rozważenia innych prawdopodobnych interpretacji, trudno umieścić ten tekst w innej kategorii niż Tier E. Nie oznacza to oczywiście, że należy go automatycznie zdyskwalifikować — nawet jeżeli hipotezy autora przedstawiane są bezpodstawnie jako ostatecznie potwierdzone prawdy, i tak warto się z nimi zapoznać.
- Wiele z powyższych zarzutów można odnieść do głośnego artykułu Randa Fishkina. W tekście tym mamy do czynienia nie tylko ze zdefiniowanymi powyżej problemami, ale również z klarownymi manipulacjami. Idealnymi przykładami będą tu sformułowania typu “This one’s fascinating, and comes directly from the anonymous source who first shared the leak”, mające sugerować, że za konkretnymi informacjami stoi insiderska wiedza — podczas gdy w rzeczywistości osoba stojąca za podzieleniem się wyciekiem nie ma i nie miała żadnych związków z działaniami Google. Tego typu zabiegi są szczególnie nieprzyjemne ze względu na fakt, że Rand starał się dołożyć wszelkich starań względem rzetelności swojego materiału, a następnie zaprzepaścił to wikłaniem się w spiskowe teorie, autopromocję oraz toczenie własnych wojenek. Tak negatywna kategoryzacja artykułów Fishkina oraz Kinga wynika przede wszystkim z faktu, że były one pierwsze i ustawiały w dużej mierze naturę dyskursu na temat wycieku z Google. Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność. Tej zaś obaj autorzy zdecydowanie nie unieśli.
Celowo nie opisywałem w tym miejscu konkretnych elementów wycieku omawianych w powyższych artykułach, skupiwszy się na formalnych i retorycznych aspektach tekstów. Uważam, że w tym przypadku wszelkie skróty byłyby wobec toku myślowego autorek i autorów zwyczajnie krzywdzące. Prawda jest bowiem taka, że z każdym z wymienionych materiałów zwyczajnie warto się zapoznać - z bardzo różnorodnych i zależnych od artykułu powodów.
Wszystkie moje zastrzeżenia nie zmieniają ponadto faktu, że zdecydowana większość twardych wniosków wypływających z omawianych analiz nie wybiega poza standardowy zestaw solidnych praktyk SEO stosowanych w praktyce przez większość znanych mi seowczyń oraz seowców. To naprawdę ważna wiadomość, ponieważ oznacza, że z dużą dozą prawdopodobieństwa robimy naprawdę dobrą robotę 🙂
Swoją drogą, dokonując uczciwej w moim mniemaniu analizy tekstów na temat wycieku, zdałem sobie sprawę, że w ubiegłotygodniowym odcinku MałySEO Newslettera podszedłem do sprawy zupełnie nie fair. Kompletnie nieświadomie i w dobrej wierze stosowałem z automatu zabiegi retoryczne, które miały zdyskredytować opinie odmienne od mojej na samym wstępie, chociażby określając je jako rozgorączkowane słowa czy krzykliwe nagłówki. Ba, nawet dziś jakoś tak naturalnie przyszło mi pisanie o krzykliwych tezach czy braku choćby szczątkowej weryfikacji. Jakkolwiek sformułowania te co do zasady zgodne były i zgodne są nadal z moim spojrzeniem na kwestię wycieku z Google’a oraz formułowanych na jego podstawie daleko idących hipotez, zdecydowanie nie chciałbym dokładać swojej cegiełki do dyskursu SEO w taki właśnie sposób. Posypuję głowę popiołem, przepraszam i ufam, że wyciągnę z tego lekcję na przyszłość.
Wieści ze świata Google’a
- Rzecznik Google odniósł się do wycieku, potwierdzając pochodzenie dokumentu oraz jego prawdziwy charakter. Ostrzegł jednocześnie przed wyciąganiem daleko idących wniosków na bazie informacji pozbawionych kontekstu, przestarzałych i niekompletnych.
- Pedro Dias zauważył na Twitterze, że do listy indeksowalnych formatów plików dołączył w maju format EPUB.
- W piątek 31 maja miała miejsce awaria usług Google’a, która wpłynąć mogła na ruch z Discovera oraz Google News. Trwała wprawdzie tylko kilka godzin, jednak w przypadku największych wydawców tego typu problem mogą przełożyć się na straty kilkudziesięciu czy kilkuset tysięcy kliknięć.
- Jednym z moich ulubionych aspektów SEO jest fakt, że mechanizmy działania Google’a wymuszają na właścicielach stron zmiany cenne z punktu widzenia użytkowników. W ostatnią fazę wchodzi właśnie misja mobilizowania 😉 internetu - po 5 lipca zakończy się crawlowanie stron przez googlebota desktopowego.
- Mark Traphagen z seoClarity sugeruje na Linkedinie, że w ciągu ostatniego tygodnia znacząco spadł odsetek keywordów, których wpisanie triggeruje odpalanie się AI Overviews. Mówi o spadku ze średniej 17% do mniej niż 3%, jednak zastrzega, że nowe dane pochodzą ze znacznie mniejszej próbki analitycznej. Ze względu na brak konkretniejszych informacji trudno zweryfikować jego słowa, ale biorąc pod uwagę rozpiętość podawanych przez niego wcześniej liczb (od solidnej próbki 2000 keywordów do wniosków wysnuwanych z zaledwie 50 keywordów) zalecałbym ostrożność względem nich.
- Znacznie klarowniejsze dane z ZipTie przedstawiła na infografice Aleyda Solis. Wynika z nich, że spadek w odsetku keywordów triggerujących AI Overviews jest mocno zależny od tematyki: w przypadku kilkuset zapytań związanych z oprogramowaniem marketingowym nastąpił spadek z 34% do 29%, a tych związanych z jeansami - z 20% do 0%.
- Wspominałem ostatnio o pierwszych testach inkorporacji reklam do AI Overviews, a w ubiegłotygodniowym odcinku SEOlettera bardzo fajny materiał w tym temacie wyłuskał Patryk Łazarek. To wywiad z Shashim Thakurem, VP of search ads w Google, w którym opowiada on o filozofii stojącej za wdrażaniem adsów do odpowiedzi AI.
Sześć materiałów dla ambitnych seowczyń i seowców
- Po raz pierwszy w historii MałySEO Newslettera dzielę się z wami materiałem, którego nie zdążyłem zweryfikować od A do Z. To najnowszy odcinek Nienazwanego Podcastu Damiana Sałkowskiego, w którym prowadzący omawia z Robertem Niechciałem przeszłość i przyszłość rozwiązań AI w branży SEO. Po wysłuchania 1/3 odcinka jestem przekonany, że to jeden z najbardziej wartościowych materiałów, z którymi mieliśmy ostatnio do czynienia.
- Od pierwszej do ostatniej sekundy zdążyłem przesłuchać natomiast nowy odcinek podcastu SEO Fridays, w którym Dawid Medwediuk omawia z Bartoszem Góralewiczem naturę AI Overviews. W dyskursie, w którym dominuje lęk przed nowym, tak otwarte i entuzjastyczne podejście do zmian jest na wagę złota!
- Bardzo ekscytującą perspektywą roztoczoną w powyższej rozmowie jest możliwość eksperymentowania z pisaniem pod AI Overviews. Wynikami takich prób oraz płynącymi z nich wnioskami podzielił się na Twitterze Cyrus Shepard.
- Obok eksperymentów i testów istotną rolę w lepszym rozumieniu zmieniającej się rzeczywistości odgrywają opracowania teoretyczne. Świetny materiał o takim charakterze przygotował Rich Sanger. Przed kliknięciem nastawcie się na długą i pasjonującą lekturę!
- O ile sam zajmuję się wyłącznie produktami Google’a, z niesłabnącym zainteresowaniem śledzę od dłuższego czasu linkedinowe wpisy Natalii Witczyk na temat innych wyszukiwarek. Wiele z frapujących odkryć podsumowała w ubiegłym tygodniu w artykule SERP Features Beyond Google, prezentując ciekawe aspekty działania Binga, DuckDuckGo oraz Brave Search.
- Wprowadzona niedawno opcja Custom JS fajnie poszerza możliwości Screaming Froga, a jeżeli bałyście lub baliście się z niej korzystać ze względu na aspekty techniczne, Mark Williams-Cook opublikował w Search Engine Land bardzo szczegółowy poradnik krok po kroku. Wykonywane przezeń zadanie jest bardzo praktyczne, co czyni ten materiał podwójnie wartościowym!
I to tyle na dziś. Do przeczytania za tydzień (już tradycyjnie w środę, a nie z jednodniowym poślizgiem)!
Michał
A tak wyglądał mój pierwszy newsletter SEO (03.04.2024)
Spam Update zakończony, ale Core Update, mający trwać nawet 4-5 tygodni, wciąż powoduje wiele zamieszania. Taka już logika olbrzymich aktualizacji, które kończą się dla licznych stron spektakularnymi spadkami. Google doradza seowcom spokój i wstrzymanie się z analizami do pełnego rolloutu. Co w tym czasie robić? Uzupełnianie wiedzy i trzymanie ręki na pulsie zawsze brzmi jak element dobrego planu. Zapraszam zatem do lektury!
Spis treści:
- Newsy i analizy związane z March Core Update i March Spam Update.
- Co jeszcze dzieje się w świecie Google?
- Przygotuj się na Search Generative Experience!
- Samouczek Python SEO #1
- Najnowsze publikacje na temat strategii SEO
- Garść interesujących tekstów z obszaru Technical SEO
- Ciekawe artykuły o contencie
- Trzy ciekawe i inspirujące narzędzia AI
Partnerem MałySEO Newslettera jest Łukasz Rogala z VerticalSEO.io — Agencji SXO oferującej profesjonalne działania SEO. Serdecznie polecam! |
---|
Spam Update zakończony, trwa rollout Core Update
Zapewne nikomu nie trzeba przypominać, że 5 marca Google ogłosił dwie aktualizacje algorytmu wyczekiwane od miesięcy. Pierwsza z nich, March Spam Update, w pełni wdrożona została po 14 dniach. Na ogłoszenie zakończenia drugiej wciąż oczekujemy.
- Wstępnymi obserwacjami dotyczącymi efektów aktualizacji na polskim rynku podzielił się z nami Paweł Gontarek. To perspektywa tym bardziej ciekawa, że publicznych informacji ze świata anglosaskiego mamy zazwyczaj pod dostatkiem, a na temat spadków w Polsce szepcze się raczej w kuluarach i prywatnych dyskusjach.
- Barry Schwartz omówił ciekawe analizy Glenna Gabe'a dotyczące odbicia stron, które zostały dotknięte ubiegłorocznymi aktualizacjami. Nie jest kolorowo — autor analiz nie znalazł jeszcze przykładów stron, które odrodziłyby się po oberwaniu wrześniowym HCU. A prześledził ponad 360 przypadków... Jako że obecny Core Update wiąże się z inkorporacją systemu Helpful Content do głównego algorytmu, nie wróży to dobrze stronom uznanym w marcu jako średnio użyteczne.
- Ciekawostka, która na polskim rynku nie ma chyba większego znaczenia, ale rozpala internet anglosaski — ostatni Core Update był kolejną z rzędu aktualizacją, która przyczyniła się do olbrzymich wzrostów Reddita i Quory. Wykres udostępniony przez Lily Ray na X/Twitter mówi sam za siebie. Marzycie, aby w wynikach wyszukiwania w Polsce było więcej Wizażu, Wykopu i Elektrody?
- Chociaż wkleić można byłoby tu kilkanaście różnych apeli o spokojne odnoszenie się do update'ów, w jednej z tego typu wypowiedzi całkiem ciekawy i często pomijany w dyskusjach wątek poruszył John Mueller. Przypomniał on, że spadki przy okazji kolejnych iteracji HCU związane są z reewaluacją całej witryny nie tylko w kontekście jej samej, ale również w odniesieniu do innych stron. Warto to przemyśleć szczególnie wtedy, gdy często mamy wrażenie, że "robimy wszystko zgodnie z wytycznymi Google'a, pchamy dużo contentu, a i tak z miesiąca na miesiąc lecimy w dół".
- Rzeczą oczywistą jest, że przy okazji update'ów obrywa się i stronom, które zdecydowanie na spadki nie zasługują, szczególnie jak porówna się je z rosnącą konkurencją. Przyglądając się dyskusjom na temat wpływu HCU na konkretne strony odnoszę jednak wrażenie, że bardzo często analiza ogranicza się do "ale przecież jesteśmy helpful, o co temu Google'owi chodzi". Tymczasem system Helpful Content wyróżnia się wieloma niuansami, o których zdecydowanie trzeba wiedzieć i które niekoniecznie są oczywiste. Również dlatego, że na przestrzeni kolejnych aktualizacji dowiadywaliśmy się o sposobie działania HC nowych rzeczy. Dogłębnie i pasjonująco o ewolucji tego systemu pisze Marie Hayes. Jeżeli miałbym wyróżnić w dzisiejszym odcinku newslettera jeden artykuł jako stuprocentowo konieczny do przeczytania, byłby to właśnie ten tekst!
Co jeszcze dzieje się w uniwersum Google?
- Od kilku miesięcy Google testuje w USA możliwość komentowania wyników wyszukiwania oraz artykułów z Discovera. W trakcie eksperymentu opcja ta przeszła nagłą metamorfozę — teraz button nosi znacznie bardziej intuicyjną nazwę Comments.
- Jeżeli dane użytkowników są złotem XXI wieku, to Google poniesie dość dotkliwą stratę — w wyniku procesu o zbieranie danych z Chrome'a odpalanego w trybie Incognito będzie musiał je zwyczajnie zniszczyć.
- Skandaliczne próby obejścia Digital Markets Act przez Google spotkały się ze zdecydowanym sprzeciwem nie tylko ze strony drobnej konkurencji, ale również Komisji Europejskiej. Na początku ubiegłego tygodnia poinformowano o rozpoczęciu dochodzenia w sprawie działań Google'a (a także Apple;a oraz Mety) wobec DMA.
- Pamiętacie jeszcze ten czas, gdy SEO miało umrzeć za sprawą ChataGPT? Kolejne badanie Pew Research Center na temat popularności tego narzędzia wykazało, że jak dotychczas z ChataGPT korzystało choć raz zaledwie 23% dorosłych Amerykanów. Wprawdzie jest to wzrost o 5 p.p. od ostatniego badania z lipca 2023 roku, ale wciąż jest to niezwykle mały odsetek. Podobnie jest w przypadku zaufania do odpowiedzi generatywnego AI, które w różnym stopniu natężenia zadeklarowało zaledwie 12% respondentów. Być może również z tego względu OpenAI ogłosiło, że zamierza uczynić źródła informacji znacznie wyraźniej oznaczanymi.
- Problem znikających wybiórczo miniaturek w SERP-ach dla zapytań kulinarnych rozpoczął się pod koniec stycznia, ale dopiero teraz John Mueller dostarczył odpowiedź inną niż "przekażę do zespołu searcha". Niestety, nie jest ona zbyt optymistyczna - nie wiadomo, o co chodzi, raczej się tego nie dowiemy, a blogerzy kulinarni (i podróżniczy) dotknięci tym problemem muszą się z brakiem miniaturek przy ich wpisach po prostu pogodzić...
Przygotuj się na Search Generative Experience!
- Chociaż plotki te nie zostały oficjalnie potwierdzone przez Google, coraz więcej mówi się o konkretnej dacie wprowadzenia Search Generative Experience do wszystkich wyników wyszukiwania. Miałaby nim być coroczna konferencja Google I/O, która w tym roku odbędzie się 14 maja. Choć autor podlinkowanego zbioru pogłosek w to wątpi, zwraca także uwagę na fakt, że wyniki wyszukiwania kreowane przez generatywne AI zaczęły się pojawiać "na produkcji", a nie w środowisku testowym. I, w przeciwieństwie do wszystkich wcześniejszych testów, użytkownicy nie mogą takich wyników sobie nie życzyć — po prostu pojawiają się one w odpowiedzi na konkretne zapytania.
- Chociaż ze względu na intensywne testy oraz ciągłe zmiany trudno powiedzieć, jak wprowadzenie SGE może się skończyć dla właścicieli stron internetowych, co i rusz otrzymujemy wyniki nowych badań dotyczących wpływu SGE na konkretne branże czy rodzaje wyszukań. Wciąż żywo komentowana jest analiza 100k keywordów przeprowadzona przez SE Ranking. Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji zagłębić się w ten temat, polecam rozpoczęcie właśnie od tej publikacji.
- Znacznie świeższa, bo opublikowana 21 marca, jest analiza wpływu SGE na zapytania brandowe przeprowadzona przez Authoritas. Wyniki SGE pokazywały się na ponad 90% tego typu fraz!
- Ekomersizacja SERP-ów w Polsce nie jest jeszcze tak bardzo zaawansowana, jak za Oceanem. Nim Google całkowicie zmieni się w Allegro, upłynie jeszcze dużo wody w Brdzie, Wdzie i Gwdzie, ale warto śledzić, w jakim kierunku może to zmierzać. Obserwacje warto zacząć od ubiegłotygodniowego opisu nowych funkcji związanych ze spersonalizowanym doświadczeniem zakupowym bezpośrednio w SERP-ach z bloga Google. Wirtualne przymierzanie, śledzenie konkretnych marek czy generowanie przez AI grafik z wyszukiwanymi produktami — tego typu rozwiązania testowane są w USA wraz z SGE.
- Testowane są również analogiczne co do idei rozwiązania związane z tematem podróży. Wpis z bloga Google wymienia sześć nowinek, które pierwsi użytkownicy będa mieli okazję wypróbować już w te wakacje. Z jednej strony jako searchowy konserwatysta myślę sobie "dajcie mi po prostu 10 niebieskich linków". Z drugiej - na grafikach wygląda to naprawdę super!
Samouczek Python SEO #1
Czas na clue MałySEO Newslettera!
Przeprowadzę cię przez proces nauki Pythona, który bazuje wyłącznie na praktycznych zastosowaniach tego języka w SEO. Każdy krok będziesz mógł lub mogła powtórzyć samodzielnie, po czym błyskawicznie przystosować do swoich celów. Dzięki temu nie stracisz motywacji do dalszej nauki, ewentualne przerwy nie spowodują konieczności mozolnego odświeżania wiedzy, a wykorzystywanie Pythona od razu wejdzie ci w krew.
Cały proces nie wymaga od ciebie żadnych nakładów finansowych. Wystarczą ogólnodostępne, darmowe narzędzia. Jeżeli nie masz plików ze swoimi danymi SEO do obróbki, linki do przygotowanych przeze mnie przykładów będą znajdowały się w konkretnych rozdziałach Samouczka Python SEO. Wystarczy pobrać je na dysk i podążać za wskazaniami z ćwiczeń oraz instrukcjami ChataGPT.
Zanim przejdziemy do pierwszego ćwiczenia, zapraszam Cię do lektury rozdziału wstępnego. Nieco już znając moją grafomańską naturę, możesz pomyśleć, że dobrym pomysłem jest jego pominięcie. Nic bardziej mylnego!
W zwyczajnie podstawowym i niezwykle ważnym odcinku dowiesz się:
- jakie narzędzia będą ci potrzebne,
- jakie prompty wpisywać w ChatGPT,
- jak odpalać kod,
- co zrobić, jeśli kod nie działa lub sypie błędami,
- jak używać Google Colab, aby ułatwić sobie pracę z kodem,
- jakie błędy lub sugestie warto brać pod uwagę,
- jakie zasady BHP uchronią cię przed
wypierdoleniemwyrzuceniem laptopa przez okno.
Przejdź do I rozdziału Samouczka Python SEO.
Bardzo fajną opcją podczas przeglądania wstępu oraz kolejnych ćwiczeń jest włączenie menu po lewej stronie. Polecam:
Najnowsze publikacje na temat strategii SEO
- W mówieniu o praktykach SEO często posługujemy się bardzo okrągłymi sformułowaniami, co bardzo dobrze brzmi przy autoprezentacjach i w promocyjnych sloganach, ale w praktyce ani nie ułatwia to wytłumaczenia strategii pozycjonowania interesariuszom, ani nie pozwala na klarowne przedstawienie jej we własnym gronie czy nawet swojej głowie. Kevin Indig dogłębnie przygląda się dwóm mocnym sformułowaniom ("pogoni za algorytmami" oraz "skupianiu się na zadowolenia użytkownika"), aby określić najsensowniejsze priorytety z punktu widzenia budowania strategii SEO.
- Szczęśliwy ten, kto nie spotkał się w swojej seowej przygodzie z januszowym agile'em - gdy IT prosi o ogólnikowe wytyczne, przestaje się odzywać, wrzuca po pół roku dziwne zmiany na produkcję "tak jak chciało SEO", po czym sprint poprawkowy na odkręcenie tychże niechcianych zmian przeprowadza trzy miesiące później. Nieprzypadkowo jednak metodologia ta w formie nieco bardziej cywilizowanej stała się tak bardzo rozpowszechniona. Artykuł Agile for SEOs: How in-house teams get projects prioritized w bardzo przystępny sposób omawia sposoby na to, aby współpraca międzyzespołowa nie przypominała przeprawy przez Przesmyk Darien.
- Czasami do powstania dobrej strategii SEO potrzebne jest pomyślenie o priorytetach i zmianach w pracy zespołowej, ale zdarza się i tak, że przydaje się Wielka Wizja. Pomoc w jej roztoczeniu zdecydowanie może 46 niezwykle ciekawych case'ów z raportu Detailed. Wprawdzie pojawia się pół roku po zakończeniu Q3, ale kurde, jakie to jest inspirujące!
Garść interesujących tekstów z obszaru Technical SEO
- Zalet wprowadzania na stronę danych strukturalnych nie trzeba chyba nikomu przedstawiać, jednak osadzenie ich w kontekście AI, SGE oraz chęci obniżania przez Google kosztu pozyskania informacji może być dla technicznych seowczyń i seowców świetnym argumentem do przepychania jakże potrzebnych zmian technologicznych. Kwestie te zostały całkiem ciekawie opisane w artykule Tylera Rouwhorsta na Search Engine Land.
- Jako że nie jestem szczególnym fanem form audiowizualnych, nie miałem jeszcze okazji przesłuchać, ale akurat ten odcinek podcastu Search Off The Record planuję w najbliższym czasie nadrobić. Powód jest prosty: do grona Core Web Vitals dodana została metryka INP (Interaction to Next Paint), ekipa Google Search oraz Google Chrome rozpracowuje ją punkt po punkcie, a ja nie miałem jeszcze okazji dogłębnie się z nią zapoznać. Jeżeli jesteś w podobnej sytuacji, zachęcam do pójścia krok dalej i nie tylko zaplanowania odsłuchu, ale i wprowadzenia tego planu w życie 😀
- Jeżeli chodzi o współpracę z zespołami deweloperskimi, istnieją tylko i wyłącznie dwa typy specjalitek i specjalistów SEO. Typ 1: "Współpracujmy, edukujmy, tłumaczmy, rozmawiajmy, uczmy się od siebie nawzajem". Typ 2: "Dajmy po prostu w miarę łopatologiczne wytyczne, nawet jakbyśmy poświęcili tysiąc godzin na próbę ulepszenia procesu, to i tak nic nie da". Głęboko wierzę, że szczęśliwsze są osoby Typu 2. Równie mocno tkwi we mnie jednak przekonanie, że lepiej być osobą Typu 1. Jak podejrzewam, podobne przekonanie żywi Aleyda Solis (nota bene autorka fantastycznego newslettera SEOFOMO), która napisała doskonały i dogłębny artykuł o sposobach na dowożenie zmian technologicznych - nawet jeśli istnieje pewien opór.
- Nauka poprzez doświadczenie jest oczywiście najlepsza, ale w zakresie technicznego SEO ma jeden minus, szczególnie przy pracy in-house, a nie agencyjnej - o wielu istotnych zagwozdkach technicznych możemy się nie dowiedzieć przez długie lata, jeżeli nie będziemy pracowali przy CMS-ach lub technologiach, dla których tego typu problemy są inherentne. Z tego względu warto uczyć się również na doświadczeniach innych, na przykład związanych z praktycznymi i powszechnymi problemami z JavaScriptem.
Ciekawe artykuły dla osób contentowych
- Jeżeli zajmujesz się contentem w kontekście SEO, z pewnością masz w małym palcu wszelkie zagadnienia związane z E-E-A-T. Czy słyszałaś lub słyszałeś jednak o zaproponowanym przez Jasona Barnarda koncepcie N-E-E-A-T-T? Pisał już o nim od pewnego czasu, ale teraz w Search Engine Journal pojawił się artykuł, w którym autor terminu omawia N (Notability) oraz drugie T (Transparency) naprawdę szczegółowo i przekonująco.
- Chociaż sam jestem raczej fanem szukania sposobów na lepsze, efektywniejsze i bardziej jakościowe wykorzystanie AI do pracy nad contentem, w ostatnim czasie pojawia się również sporo tekstów na temat wyższości contentu pisanego od początku do końca przez człowieka. Bawi mnie, że większość tych artykułów zawiera mniej konkretów niż przeciętny tekst wygenerowany przez ChatGPT, ale na szczęście da się znaleźć w tym gatunku również perełki. Jedną z nich jest publikacja z bloga Ahrefs, w której Ryan Law prezentuje konkretne przykłady contentu człowieczego, który faktycznie niesie ze sobą wartość wykraczającą poza fakt, że artykuł napisał człowiek.
Trzy interesujące rozwiązania AI
- Widziałem już niejedną potyczkę na temat sensowności optymalizacji meta descriptions, ale wiele argumentów przemawiających za olaniem tego tematu (i to argumentów bardzo istotnych, koncentrujących się na temacie nakładów finansowych i czasowych w porównaniu z rezultatami, jakich możemy oczekiwać) wyczerpało się wraz z upowszechnieniem rozwiązań automatycznych. Bardzo podstawowy proces na bazie Spreadsheets (niestety, nie do końca automatyczny) opisany został w artykule Bulk product optimization: Tips and tools for ecommerce SEO. Dla osób, które nie miały jeszcze do czynienia z rozwiązaniami tego typu — idealna lektura na początek.
- OpenAI oprócz otwarcia dostępu do ChatGPT dla niezalogowanych użytkowników podzieliło się wstępnymi wnioskami z prowadzonych na małą skalę testów modeli głosowych. Uwagi te są bardzo ciekawe, ale najfajniej wypróbowywać tego typu rzeczy w praktyce. Możliwości AI w zakresie głosowym idealnie prezentuje usługa ElevenLabs, która pozwala wykorzystać bezpłatnie lektora do tekstów o łącznej długości 10 000 znaków. Dostępne są również głosy polskie — trzy męskie i jeden żeński.
- Na liście narzędzi AI, których jeszcze nie wypróbowałem, ale zdecydowanie chcę to zrobić w pierwszej wolnej chwili, prym wiedzie od jakiegoś czasu Lumen5. Obietnica twórców jest bardzo kusząca: ma ono w bardzo prosty sposób zmieniać content pisany w multimedialny, wpisy blogowe w nagrania wideo. Jeżeli mieliście okazję przetestować, dajcie znać, czy słusznie jaram się tymi zapewnieniami.
Na dzisiaj to tyle!
Pierwszy odcinek MałySEO Newslettera za nami! Mam nadzieję, że dowiozłem i nie żałujesz, że jesteś jedną z pierwszych kilkudziesięciu (tak, już na samym starcie jest Was aż tyle!) osób, które zdecydowały się na subksrypcję.
Dzięki za zaufanie i do przeczytania za tydzień!
Małysa